Budzi nas upał w namiocie. Burza nas oszczędziła. Skromne śniadanko i dalej w drogę. Dojeżdżamy do Dresden i oczywiście gubimy się, ale przy okazji podziwiamy ładne miasto w upale 33*C. Wygląda na to, że z dnia na dzień jest chłodniej. Po drodze zaopatrujemy się w pieczonego kurczaka i zjadamy go ze smakiem i ogórkiem kiszonym :) Chwila sjesty w lesie i dalej w drogę.
Na autostradzie pod Berlinem, na stacji benzynowej bierzemy konkretny prysznic od kilku dni. Co za radość! Morale po takim prysznicu rosną bardzo szybko. Czujemy się już świeżo i po małej kawce ruszamy dalej. Mijamy setki wiatraków, a co kilka godzin przekraczamy rzekę Elba. Kilka razy z prawej strony, kilka z lewej. Raz nawet mamy przeprawę promową. Noc spędzamy w Belzig. Długo szukamy miejsca na skraju lasu. W wielkim strachu uciekamy z tego lasu. Oboje stwierdzamy, że ten las jest "straszny". Stary sprawdzony sposób okazuje się niezawodny. Rozbijamy namiot na parkingu, ale tym razem nie na asfalcie, ale na kostce brukowej. I co sie okazuje... kostka brukowa jest znacznie wygodniejsza od asfaltu.