Rano budzę się lekko wkurzyny i nie wyspany. Bolą mnie plecy i wszystkie kości. Ogolnie bardzo niskie morale. Znowu gorąco. Jestem niewyspany, brudny, głodny i zmęczony. A to dopiero 5 dzień naszej wyprawy. Sławek dosypia jeszcze w namiocie, a ja ide zwiedzić okolice. I znowu jestem wkur... Dosłownie 2-3 metry od naszego namiotu, za krzakimi był ogromny równiutki parking. Trudno, ide dalej. Za parkingiem piekne duże jezioro z plażą, równo przyciętą trawką i prysznicami na powietrzu. Wrrr...
Wracamy na pole namiotowe. Trzeba odbudować morale. Miejscówka zapowiada się dobrze. Rozbijamy namiot, bierzemy prysznic i znowu jest fajnie. Sławek już zamówił po sznycelku z frytami i piwkiem :) Usmiech powrócił na nasze twarze...
Sjesta do godziny 15. Przed nami góry Harzwaldu. Przypominają nam nasze beskidy. I jak to w górach, pogoda się zmieniła. Pada i temperatura nareszcie spadła poniżej 30*C. Szybko zapada noc i nie wiele można podiwat se. W nocy wracamy na pole namiotowe z zapasem piwek. I tak jedno za drugim, gadka szmatka, aż się zrobiło jasno. Do spania.